Kazania księdza Jakubisiaka w kościele, na które po raz pierwszy poszedłem, były rewelacją. Ewangelia była podobnie interpretowana, jak to zapamiętałem z jednej wypowiedzi księdza Ziei u ludowców. Odprawianie mszy św. przeistaczało księdza Jakubisiaka nieomal w anioła. Była to jego gorąca, pokorna modlitwa, która udzielała się wierzącym. Doznałem targnięcia serca, gdy ksiądz Jakubisiak powiedział mi, że podczas mszy św. – pierwszej, na której byłem od lat – modlił się w mojej intencji. Słuchałem tej mszy św., stojąc, oparty o filar, obojętny dla sprawy dziejącej się przy ołtarzu, ale wzruszony.
Następne spotkania wciągnęły mnie już w obręb Ewangelii, w osobowość Chrystusa.
Jerzy Zawieyski, Droga katechumena, Biblioteka „Więzi”, t. 30, Warszawa 1971, s. 60-61.