Ksiądz Jakubisiak, człowiek wielkiej tuszy, nie urodziwy, już wówczas starszy, miał obyczaje człowieka świeckiego, bowiem uwielbiał dary boże w postaci jedzenia i picia, korzystając z nich obficie. Zapewne to, że był tak szczery w swoich słabościach, jednało mu sympatię i nawet zaufanie. Rozumiał katechumenów i potrafił szybko się z nimi porozumiewać. Wiedział np., że niewierzących może razić jego sutanna, więc szedł na rozmowę z nimi po cywilnemu. Godził się też, jak to było ze mną w początkach, aby nie używać słowa Bóg, lecz Absolut. Dotąd podziwiam jego subtelność i mądrość. Nie było innych rozmów z księdzem Jakubisiakiem, tylko rozmowy o filozofii i właśnie o Bogu, którego imienia nie nadużywał. Ksiądz Jakubisiak prowadził dusze do Boga najdelikatniej, zawsze cierpliwy i wyrozumiały dla oporów katechumenów. W Paryżu, w mieszkaniu księdza Jakubisiaka, poznałem kiedyś Bierdiajewa i jego żonę, którą ksiądz Jakubisiak nawrócił z prawosławia na katolicyzm.
Jerzy Zawieyski, Droga katechumena, Biblioteka „Więzi”, t. 30, Warszawa 1971, s. 59-60.