Z opłatkiem wigilijnym łączą się dla nas najmilsze wspomnienia naszego życia. Wspomnieniami tymi dążymy najchętniej do okresu naszego dzieciństwa. W okresie tym bowiem wieczerza w Wigilię z całym swym tradycyjnym, wiernie zachowywanym obrzędem, jak dzielenie się opłatkiem, składanie życzeń, odbieranie podarków, śpiewanie kolęd przy jarząco oświetlonej choince, nie mówiąc już o smakołykach, nęcących oko i podniebienie, wszystko to przedstawiało się naszej wyobraźni dziecięcej, jako jedna wielka i niezamącona radość, ziszczająca najgorętsze nasze pragnienia, kompensująca smutki i trudy roku. Wprawdzie słowa tej czy innej kolędy, oraz widok stajenki z Dzieciątkiem w żłobku, w otoczeniu ubogich pasterzy, oraz wołu i osła, zwracały uwagę nasza na dziwne jak na Syna Bożego warunku Jego przyjścia na świat, nad warunkami tymi jednak nie zastanawialiśmy się, pochłonięci całkowicie radością, jakiejśmy dożyli.
Z opłatkiem wigilijnym łączy się również dla nas wspomnienie późniejszych okresów naszego życia, w których to okresach nie oczekiwaliśmy już od obchodu Wigilii spełnienia najskrytszych naszych marzeń, ale gdzie, mimo to, ów obchód, spędzony w rodzinie lub wśród przyjaciół, był dla nas naprawdę czymś bardzo radosnym. A choć wówczas więcej niż w dzieciństwie zdawaliśmy sobie sprawę z przedziwnego kontrastu, jaki zarysował się w ubogim, cichym, pozornie bezsilnym, obojętnością, wzgardą, a nawet nienawiścią otoczonym przez ludzi przyjściu Zbawiciela świata, wszakże okoliczności te nie wzruszały nas wiele, jako nie dotyczące naszego życia, o ile zaś nas interesowały, to tylko kalendarzowo, co najwyżej liturgicznie, jako rocznica ważnego faktu z przeszłości, a zarazem zapowiedź rychło zbliżającej się z nowym rokiem przyszłości.
Aż dożyliśmy dzisiejszego dnia Wigilii Narodzenia Pańskiego. Dziwna to zaiste Wigilia, wyzbyta wesela, radości, nie zdejmująca z naszego serca ciążącego na nim brzemienia bólu, budząca w nim natomiast wszystkimi szczegółami swego obrzędu uczucia smutku i żałości. Bo i opłatek, i choinka, i śpiew kolęd, ożywiają w nas wspomnienia przeszłości, które – w zestawieniu z chwilą obecną – usposabiają nas raczej do łez, niż do wesołości.
A jednak Wigilia ta, jak żadna inna dotąd, zbliża nas do rzeczywistości Narodzenia Chrystusa, dając nam osobisty udział w dokonanym przez Niego dziele Zbawienia. Bowiem, choć w części, nie mniej jednak realnie, doświadczamy tego na sobie, czego zaznał przychodzący na świat Zbawiciel. Domyślamy się więc z osobistych przeżyć naszych, co musiała odczuwać Święta Rodzina, gdy w oczekiwaniu Boskiego Gościa napróżno szukała schronu w domach betleemskich. Matki i ojcowie wśród nas zrozumieją dziś lepiej niż kiedyindziej, jakie uczucia przenikały serce Matki Boskiej i Świętego Józefa, gdy dla nowonarodzonego Dzieciątka Jezus nie znalazło się żadne ludzkie mieszkanie, ale stajenka w pustym polu dla bydła, a w niej zimny żłób jako kołyska, oraz wół i osioł, jako straż przyboczna. Doświadczenie wreszcie nasze z obecnego życia pozwala nam pojąć niepokój Świętej Rodziny, gdy po hołdzie pasterzy i Trzech Króli ze Wschodu musiała uciekać nocą do Egiptu, by uratować Dziecię Jezus od nienawiści Heroda. Wszak i nasze życie, choć tułacze i bezdomne, niepokoi coraz bardziej Heroda czasów dzisiejszych, który radby nas go pozbawić. W ten sposób widok betleemskiej stajenki, na którą przez lata patrzyliśmy bezmyślnie, stał się nam czymś bliskim, osobiście nas obchodzącym.
W związku też ze wzmożonym odczuciem warunków, w jakich dokonało się Narodzenie Pańskie, wzmaga się w nas zrozumienie jego istoty. Los bowiem Polski, oraz innych uciemiężonych krajów, pokazuje nam wyraźnie, do czego prowadzi negacja nauki Chrystusa. Jemu to sprzeciwiają się gnębiciele nasi, gdy w imię rzekomego panowania siły nad prawem dopuszczają się nad bezbronnymi największych bezprawi. Cierpienia więc Polski, oraz wszystkich z nią uciśnionych narodów, są następstwem realizacji planów piekła, pragnącego, by zamiast Chrystusowej Ewangelii zapanował w sercach ludzkich najwyższy nierząd ducha, nadający sobie kłamliwe miano nowego porządku w świecie. Patrząc na ten porządek i na obraz straszliwego spustoszenia, jakie jest jego dziełem, przekonywamy się, że ratunkiem dla nas i dla świata jest odrodzenie człowieka w Chrystusie, ów chrzest z Ducha Świętego, który jeden otwiera podwoje Królestwa Bożego: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci – mówił Chrystus do Nikodema – jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha, nie może wnijść do Królestwa Bożego” (Jan III, 5). Mowa tu o odrodzeniu, czyli o powtórnym narodzeniu, poprzedzonym śmiercią starego w nas człowieka, który to człowiek oznacza, jak wiadomo, przekazane nam przez przodków brzemię grzechu. Otóż jasnym jest dziś dla nas w związku ze wszystkim, co dzieje się w świecie, że bez takiego odrodzenia, które jest największą, najradykalniejszą i najtrudniejszą, bo czysto wewnętrzną, rewolucją w człowieku, poprawy losu ludzkości nie ma i być nie może.
Tego to duchowego odrodzenia życzymy sobie z całego serca przy opłatku wigilijnym. Życzymy go sobie samym i wszystkim rodakom naszym, rozproszonym po świecie. Niech sprawa tego naszego odrodzenia wewnętrznego stanie się pierwszym punktem programu odrodzenia Polski. Punkt ten uważając za najważniejszy, pracujmy jak najgorliwiej nad jego realizacją. Gdy w ten sposób będziemy się gotować do przyszłości, Bóg przyjdzie z pomocą wysiłkom naszym, jak nam już dziś pomaga w sposób bardziej dla nas widoczny, niż rok temu, tak że łatwiej nam obecnie pocieszać bliźnich słowami proroka Izajasza: „Umacniajcie ręce osłabłe, a kolana zemdlałe pokrzepiajcie. Mówicie do zatrwożonych w sercu: Zmocnijcie się, nie bójcie się! Pomsta idzie, pomsta Boża. A On sam idzie z nagrodą i zbawił was” (Izaj. XXV, 3-4).
Odradzając się w duchu Jego Ewangelii, będziemy mogli z całą ufnością polecić Mu siebie i wszystko, co drogie jest naszemu sercu, w myśl znanych nam słów naszej kolędy:
„Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą,
W dobrych radach, w dobrym bycie, wspieraj jej siłę swą siłą,
Dom nasz i majętność całą i wszystkie wioski z miastami,
A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”.
Grenoble, Grand Hôtel, dn. 24 grudnia 1940.
Cyt. za: Augustyn Jakubisiak, Wytrwać by zwyciężyć. Zbiór odczytów i przemówień 1940-1945, Paryż 1946, s. 12-14.